Autor |
Wiadomość |
Kibit6 |
Wysłany: Pon 9:09, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
to zmienia postać rzeczy ==" |
|
|
Art |
Wysłany: Pon 0:32, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
Co nie zmienia faktu, ze jednak mialo byc "niezmierzony". |
|
|
Kibit6 |
Wysłany: Pon 0:13, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
Literówek? Każdy kto mnie zna wie, że mimo wykształcenia podstawowego nie posiadam dobrej orientacji ortograficznej... Chodziło mi o wymiar metafizyczny tego tekstu... miby trzy słowa a jaki combos |
|
|
Art |
Wysłany: Sob 23:35, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
Sarutobi napisał: | Moim zdaniem film ma w sobie tajemnice - jak sadzisz - kto byl bylym mezem tej kobiety ?... |
Hmm, nie mam pojecia... zupelnie mnie nie tknelo podczas ogladania, ze moglaby wiazac sie z nim jakas tajemnica. Przynajmniej mam powod, zeby jeszcze raz obejrzec film, jak sie nadarzy okazja kiedys.
Ad. Kibit6: Nie badz malostkowy, nie czepiaj sie literowek. ;P |
|
|
Kibit6 |
Wysłany: Pią 10:32, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
"niezamierzone pokłady poetyckości" - muszę przetrawić ten tekst... Oo" |
|
|
Sarutobi |
Wysłany: Pią 0:28, 28 Lis 2008 Temat postu: |
|
Tez bylem wczoraj na "Kyuuka"
Mnie rowniez podobala sie chronologia filmu - bez niej to nie bylo by to samo.
Moim zdaniem film ma w sobie tajemnice - jak sadzisz - kto byl bylym mezem tej kobiety ?...
Mialem jeszcze dzis isc na Plastikowe miasto, ale zrezygnowalem |
|
|
Art |
Wysłany: Czw 23:38, 27 Lis 2008 Temat postu: |
|
Sarutobi napisał: | Moim zdaniem - padaka, przykro mi, ale nie kazdy "undergroundowy" film musi sie podobac. |
Oczywiscie, wskazalem tylko kilka powodow, dla ktorych moze sie podobac...
Sarutobi napisał: | Co innego "Daremo shiranai" - goraco polecam, luzno oparty na prawdziwej historii, ogladajac ten film w przeciwienstwie do "odrodzenia" mozna przejeac sie losami bohaterow, wiecej jak ktos jeszcze obejrzy. |
Dla obydwu filmow punktem wyjscia byla rzeczywista historia (tak mi sie przynajmniej wydaje, bo chyba ze 2-3 lata temu w Japonii byla glosna sprawa, kiedy jedna dziewczynka zadzgala druga, gdy ta wpisala jej jakies niemile komentarze na stronie internetowej), ale na tym podobienstwa sie koncza. Kore-eda to rezyser wywodzacy sie z kina dokumentalnego, wiec jego sposob narracji jest jednak bardziej konwencjonalny, choc - jak dla mnie - ma w sobie niezmierzone poklady poetyckosci. "Daremo shiranai" to chyba jeden z jego najlepszych filmow, a wlasciwie wszystkie sa dobre, wiec na pewno warto go obejrzec.
Ja bylem, zgodnie z zapowiedzia, jeszcze na "Kyuuka" (Wakacje) zupelnie mi nieznanego, mlodego tworcy Hajime Kadoi. To dopiero jego drugi film, ale calkiem udany: dobre wywazenie miedzy momentami lekkimi i dramatycznymi, ladna kinematografia i ciekawa, niechronologiczna konstrukcja to chyba glowne zalety. Ogolnie wiec jestem bardzo zadowolony z festiwalu. |
|
|
Kibit6 |
Wysłany: Śro 2:19, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
Nareszcie mamy dyskucję jakiej dawno nie było.
Aż rzucę okiem na oba filmy... jak tylko oblookam "Wiosnę, Lato, Jesień, Zimę... i Wiosnę" - biorę się za zaległe pozycje filmowe...
Na przestrzeni ostatnich 2 dni widziałem 2x film GO... za kazdym razem widzę nowe detale... dialogi corazbardziej zazębiają się, a wyklad z japońskiego języka ciała (nie mylić z mową ciała) który miał miejsce w Almamerze rzuca cobądź nowe światlo na pewne sceny... (na przykład sposobu kradzierzy skutera). |
|
|
Sarutobi |
Wysłany: Śro 1:31, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
SPOILERY ale filmu nie polecam wiec mozecie czytac - wiele nie stracicie
A mi sie nie podobal.
Ogladalem uwaznie, "jego" (imie chyba nawet nie pada w trakcie wywiadu ) zycie nie jest nawet codziennie takie samo, wykonuje rozne czynnosci w hucie, czasami idzie do sklepu a czasami nie, w stolowce mowiac Twoim Agnieszka jezykiem miewa rozny routing , w filmie padlo tak malo slow, ze dokladnie wiem co powiedzial w monologu na zakonczenie - nie wiemy czy wyslal to smsem czy tylko pomyslal (bo telefon wczesniej wyrzucil a gdyby kupil kolejny to skrupulatny rezyser na pewno by nam to pokazal).
Poza tym rezyser zrobil chyba zbyt wielkie halo z calego "odrodzenia" przynajmniej jesli chodzi o kobiete, facet nie powiem, mial powody do totalnego odciecia sie (wczesniejsza smierc zony - taaak ogladalem uwaznie !) ale kobieta ? - nie odwiedzala swojej corki w wiezieniu ? (od 2000 bodaj roku AFAIK odpowiedzialnosc karna w Japonii obowiazuje od ukonczenia 14 roku zycia a tyle miala zamordowana dziewczynka wiec jej kolezanka z klasy pewnie tez)
Moim zdaniem - padaka, przykro mi, ale nie kazdy "undergroundowy" film musi sie podobac.
Co innego "Daremo shiranai" - goraco polecam, luzno oparty na prawdziwej historii, ogladajac ten film w przeciwienstwie do "odrodzenia" mozna przejeac sie losami bohaterow, wiecej jak ktos jeszcze obejrzy. |
|
|
Art |
Wysłany: Śro 0:49, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
*UWAGA, BEDA SPOJLERY*
Jest taki kierunek w muzyce zwany minimalizmem. Kompozytorzy w rodzaju Steve'a Reicha, La Monte Younga, Terrego Rileya tworza utwory w oparciu o zapetlajace sie dzwieki, ktore rozciagaja czesto do kilkudziesieciu minut. Przesluchanie w skupieniu takiego utworu jest trudne i wymaga duzo cierpliwosci i samozaparcia. Ale gdy spytac kogos, kto lubi minimalizm, czemu sie tym katuje, odpowie pewnie, ze chodzi o pewien stan umyslu, w ktory wprowadza taka muzyka.
Podobnie jest z tym filmem. Powtarzanie scen sluzy oodaniu tego, co dzieje sie we wnetrzu bohaterow: ich uczuc i mysli. Jesli ktos czuje sie zmeczony, znudzony, przytloczony, sfrustrowany ogladaniem wciaz tych samych ujec, tych samych czynnosci, to wlasnie w sposob najbardziej bezposredni zbliza sie do rzeczywistego wspolczucia wobec portretowanych osob i ich sytuacji egzystencjalnej. Poprzez repetycje rezyser buduje totalna panorame ich zycia; poza tym, co pokazane, wlasciwie nie ma juz nic, tylko calkowita czern oddzielajaca poszczegolne segmenty filmu.
W minimalizmie muzycznym jest tez tak, ze czesto pojawia sie jeden dzwiek, ktory burzy strukture utworu, idzie "wpoprzek", nadajac calosci zupelnie inny wyraz. W swiecie calkowitej powtarzalnosci, nawet najmniejsze odstepstwo od cyklu urasta bowiem do gestu demiurgicznego - tworzy nowy swiat. Podobnie tutaj, mamy dwie petle czasowe: kobiety i mezczyzny, ktore w pewnym momencie zachodza na siebie i zaczynaja czesciowo wspolbrzmiec, zyskuja inny rytm, inny wydzwiek. Ale tez nie jest to pelna harmonia, tylko raczej stopniowe dopasowywanie. Mezczyzna zmienia trase w stolowce, naklada sobie wiecej jedzenia, szybciej konczy posilki, nie patrzy tepo w przestrzen przed siebie, tylko rozglada sie na boki... Podobnie kobieta, chodzi bardziej wyprostowana, wiecej je; ponadto nawiazuje sie dialog, nie slow, ale gestow (wyjatkiem jest koncowe wyznanie mezczyzny, ktore - jak mi podpowiedziala Agnieszka - zapewne bylo zawarte w sms'ie, a wiec w filmowym swiecie rowniez niewypowiedziane). Film jest wiec skonstruowany jak rytual przejscia w trzech fazach: separacja - zawieszenie - reintegracja. Ostatecznie zmienia sie wlasciwie wszystko: calosc konczy sie na tytule, wiec w momencie, w ktorym sie zaczela, ale zarazem dokonalo sie to, co zapowiedziane - odrodzenie.
Tak wiec w mojej opinii: trudny? tak. meczacy? tak. dobry? tak. Nie bede uzywac gornolotnych okreslen, bo film taki nie byl i chyba nie mial byc, ale pozostawil cos we mnie, co - mam wrazenie - nie zniknie tak szybko. Rozumiem tez, ze mogl sie nie podobac - w trakcie dzisiejszego pokazu, jakis facet zrobil raban na cale kino, jakie to jest dno i pseudoartystyczne oszukiwanie widzow. Ale nawet jesli tak, to moim zdaniem warto dac sie oszukac, bo wiecej sie w ten sposob zyskuje, niz traci. |
|
|
Agnieszka |
Wysłany: Śro 0:35, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
Ja właśnie wróciłam z "Odrodzenia"...i nie zgadzam sie z Twoją opinią. Film bardzo mi się podobał! Przyznaję, reakcje na sali były różne, ale nagrodzono go brawami
Pozornie w filmie się nic nie dzieje, pokazywane są zwykłe, codzienne czynności, ale to właśnie te okruchy życia mówią więcej o postaciach, niż jakiekolwiek dialogi. Bo przez większość filmu nie pada ani jedno słowo, jednak to milczenie niesie ze sobą ogromną dawkę emocji.
A stopniowe drobne zmiany w codziennych "rytuałach" obrazują ogromne zmiany w bohaterach, prowadzące do tytułowego "odrodzenia". Trzeba tylko oglądać uważnie No i do tego jeszcze odważne słowa wiadmości na komórce oraz kontrast miedzy obliczem bohatera z początku filmu i po upływie roku naprawdę robią wrażenie...
Film inny, refleksyjny, ja oglądałam go z przyjemnością |
|
|
Sarutobi |
Wysłany: Pon 22:46, 24 Lis 2008 Temat postu: |
|
"Odrodzenie"
Jeden z najnudniejszych filmow jakie widzialem, nawet "Smierc w Wenecji" jest filmem lepszym od "Odrodzenia"...
Byc moze rezyser chcial cos przekazac, ale moj poziom obstrakcji jest chyba za niski - cala sala musiala miec tenze poziom za niski... niektorzy wychodzili w 1/3, niektorzy w polowie, nieliczni, ktorzy wytrzymali do konca nie bili braw a jedynie oddalili sie z miejsca zdarzenia spiesznym krokiem...
A o czym jest film ? O zyciu dwojga ludzi, o tym co jedza... o tym jak sie jezdzi samochodem w Japonii...
Generalnie odradzam, ale dobrze by bylo aby ktos sie poswiecil i obejrzal - bedzie mogl potwierdzic moja opinie o tym "obrazie"...
Jesli ktos sie wybierze na ten film to polecam uzbroic sie w anielska cierpliwosc, i porzadnie najesc przed seansem...
A jak ktos wyjdzie w 12 minucie i wroci w 95 to nic nie straci (mozna ewentualnie wziasc mp3 z nagranym JLPT lvl2 jesli ktos oglada filmy japosnkie takze dla jezyka japonskiego - jak obejrzycie to zrozumiecie o co mi chodzi ) |
|
|
Kibit6 |
Wysłany: Pon 19:07, 24 Lis 2008 Temat postu: |
|
Nieskromnie dodam że nowy Kitano rzuca na matę trzy razy!!!
I tak nie wstaje się z podłoża po pierwszym rzucie, ale tak dla pewności rzuca jeszcze dwa razy!!! :] |
|
|
Sarutobi |
Wysłany: Pon 16:39, 24 Lis 2008 Temat postu: |
|
Tokijska Sonata - film niesamowity, poruszajacy, musicie sami obejrzec zeby sie przekonac, na zakonczenie mozna by sie spodziewac braw, ale wszyscy na sali byli tak poruszeni, ze braw nie bylo, byla tylko cisza... - idzcie poki jeszcze go graja ! |
|
|
Kibit6 |
Wysłany: Pon 8:50, 24 Lis 2008 Temat postu: |
|
Jak dla mnie było... CZADOWO!!! :] |
|
|